Absolwentka naszej szkoły podstawowej oraz liceum. Ukończyła hungarystykę oraz muzykologię na UW. Gra i śpiewa w awangardowym zespole Evvolves.
Wywiad z Martą przeprowadził jej brat Szymon - uczeń naszego liceum, tegoroczny maturzysta:
Jestem dumna z… tego, że dożyłam trzydziestki i jestem tu, gdzie jestem, choć pozornie nic na to nie wskazywało.
Ideałem szczęścia jest dla mnie sytuacja, w której mogę utrzymywać się z muzyki, którą robię, jeździć w trasy koncertowe, nagrywać płyty, spotykać inspirujących ludzi, mieć czas na samorozwój oraz dla ludzi, których kocham.
Moją największą ekstrawagancją jest: siadam w kinie zawsze na uboczu, bo nie lubię być wtłoczona między ludzi. Kiedyś myślałam, że to problem, ale teraz po prostu to robię. Dziwacznie ubieram się na solowe koncerty (przynajmniej tak słyszałam). Nie jem czosnku. Nie jestem chyba bardzo ekstrawagancka.
Moim ulubionym zajęciem jest granie prób i koncertów.
Najbardziej wyróżnia mnie duży nos (haha). Prawdę powiedziawszy nie lubię patrzeć na ludzi w takich trochę wyższościowych kategoriach. Wszyscy po prostu się różnimy i te różnice są wspaniałe i nie powinniśmy ich wartościować.
Najbardziej żałuję… No właśnie ja niczego nie żałuję. Uważam, że wszystko, co w życiu robiłam bezpośrednio, lub pośrednio doprowadziło mnie do miejsca, w którym jestem obecnie, które jest całkiem fajne.
Moim ulubionym bohaterem filmowym/ literackim jest… Ciężko powiedzieć. Widziałam mnóstwo wspaniałych filmów i trudno byłoby wybrać jedną osobę. Spośród filmów, które widziałam niedawno najbardziej utożsamiam się z Justine z „Melancholii” von Triera. Z bohaterów książkowych za to będzie to chyba Franciszek Bieberkopf z „Berlin Alexanderplatz” Döblina, którego jednocześnie lubię i nie lubię, ale, z którym dobrze się rozumiem.
Chciałabym mieszkać w Amsterdamie, na Alasce, w Nowym Jorku, Reykjaviku, lub jakimś niedużym mieście portowym. Ale w moim warszawskim mieszkaniu też jest super.
Moje życiowe motto brzmi: ojej. Jedyne, co mi przyszło do głowy jest niecenzuralne.
Moim marzeniem jest pojechać w dwumiesięczną trasę koncertową po Stanach Zjednoczonych.
Najbardziej nie lubię: czosnku, seksizmu, nietolerancji, policji, porannego wstawania, braku empatii dla ludzi, którzy znaleźli się gorszej, niż my sytuacji życiowej.
Moim ulubionym przedmiotem w szkole był: gdy chodziłam do szkoły to wydawało mi się, że polski i języki obce. Ale w głębi duszy lubiłam też fizykę i matematykę.
Moim ulubionym nauczycielem był Marek Butrym. To nasz pan wychowawca, świeżo po studiach, który nie bardzo wiedział jak okiełznać zbuntowane nastolatki, ale robił to w bardzo uroczy i kochany sposób.
Moim najciekawszym wspomnieniem z czasów liceum jest … Ciężko mi będzie odpowiedzieć. W liceum byłam raczej outsiderką i moje życie toczyło się w dużej mierze poza nim. Ale kiedyś z koleżankami zerwałyśmy się z lekcji i wysłałyśmy wychowawcy takiego śmiesznego sms’a: „Prawda jest taka, że Gabi bolała głowa i chciała pójść do apteki, a Donia miała uczyć się historii, ale mamy słabą wolę i jesteśmy na kręglach w Hula-Kula. Kochamy Pana!”
W liceum najbardziej przyjaźniłam z Dominiką Sokołowską i Gabi Nowicką.